Chcąc docenić ich wkład w leczenie małych bohaterów oddziału Onkologii i Chirurgii Onkologicznej Dzieci i Młodzieży Instytutu Matki i Dziecka z okazji Dnia Pielęgniarki rozmawiamy z Panią Ewą, która przybliża blaski i cienie pracy pielęgniarki.
To był trochę impuls spowodowany tym, że moja ciocia jest pielęgniarką i jest ona bardzo zaangażowana w swoją pracę.
Onkologia dziecięca pojawiła się trochę przez przypadek, ponieważ chciałam pracować na chirurgii. Jednak podczas rozmowy rekrutacyjnej pani naczelna pielęgniarka powiedziała, że jest miejsce na chirurgii, ale onkologicznej. W pierwszym momencie było to wielkie zderzenie, ponieważ nie da się ukryć, że jest tutaj ogrom cierpienia, ale jest też dużo uśmiechu, którego się tutaj nie spodziewałam. Nie spodziewałam się takiej atmosfery, którą tworzycie też wy, jako fundacja. Następnego dnia już przyniosłam papiery i zdecydowałam się, aby tutaj zostać. Nie żałuję.
Nie ma tutaj typowego dnia, co bardzo doceniam. W naszym grafiku rozdzielane są funkcje. Ponieważ mamy tutaj, na oddziale, chemioterapię i chirurgię zajmujemy się różnymi rzeczami. Jedna pielęgniarka zajmuje się chemioterapią, druga zajmuje się opieką operacyjną, pooperacyjną, trzecia gabinetem zabiegowym – opatrunkami, zakuwaniem, pobieraniem badań.
Nasza współpraca, jako pielęgniarek, przez to, że wymieniamy się spostrzeżeniami jak ulepszyć opiekę nad naszym pacjentem i kontakt z maluchami, nastolatkami. Trochę się już wszyscy znamy nawzajem i to jest fajna sprawa.
To zależy od wieku i myślę, że to przychodzi każdemu trochę z czasem. Uczymy się. Do maluszka nie będziemy się zwracać jak do nastolatka, który może wszystko przeczytać sobie w Internecie. Do dzieci mówimy bardziej zdrobniale – igły są motylkami, żeby to było troszkę mniej straszne. Staramy się to wszystko dopasować. Część dzieciaków jest bardzo dojrzała lub potrzebują innej uwagi. Staramy sobie wszystkie takie informacje przekazywać, żeby nasi pacjenci czuli się jak najbardziej bezpiecznie i komfortowo.
Najtrudniejsze to takie, kiedy pacjent kończy leczenie, jest zdrowy, nie ma żadnych komórek nowotworowych. Oczywiście, my przy nim jesteśmy w tych dobrych i złych chwilach. A po jakimś czasie okazuje się, że ten pacjent ma przerzut i do nas wraca. W pierwszym etapie choroby on nie wie z czym się to wiąże, jak to boli, jest nastawienie – ok, walczymy. A kiedy wracają widać u nich tę myśl, że znowu tutaj są, znowu będą przechodzić przez to samo i jest ona dla nich dobijająca. To mnie wtedy najbardziej dotyka, że musimy ponownie przez to przebrnąć, ale walczymy zawsze i jednak staramy się z tym pozytywnym aspektem, że przetrwamy to wspólnie.
Myślę, że tak. Nawet podczas krótkiego spaceru korytarzem zdarza się, że dzieciaki nas zaczepiają, wołają „ciociu” lub po imieniu, co oczywiście nie jest żadną przeszkodą, bo my naprawdę się lubimy. Oczywiście, dzieciaki do jednych z nas bardziej się przywiązują, do drugich mniej - wszystkie jesteśmy inne. Ale tak, to jest bardzo urocze, kiedy wysiadam z windy, a któryś z pacjentów jest na korytarzu i słyszę: „o! Jest Pani Ewa!” lub kiedy ktoś z nich przychodzi i się przytula. To jest ogromny plus pracy z naszymi dzieciakami.
Ich wyjątkowość jest w tym, że one naprawdę są o wiele silniejsze niż my, dorośli, niż my, jako personel, rodzice. One mają w sobie taką moc – cierpią, są zmęczone. Zamiast bawić się na podwórku z kolegami, czy po prostu siedzieć w domu, muszą leżeć na tym łóżku i tutaj przeorganizować swoją rzeczywistość, a one są uśmiechnięte, potrafią nawet pocieszać kolegę z łóżka obok, bo na przykład jest to wszystko dla niego nowe i to jest coś co ja podziwiam, naprawdę.
Wszystkie rysunki, kartki, wszystkie podziękowania, które dostałam na przestrzeni tych lat. Wszystkie mam w szafce na dole. Kiedy ją otwieram przychodząc rano do pracy i widzę tutaj kartka „dziękuję Pani Ewo”, tutaj jakaś panda z plasterkiem od razu mam większą motywację. Patrząc na te rysunki myślę sobie: „ok, idę tam, damy radę”.
Fajnie was mieć! Myślę, że robimy naprawdę dobrą robotę, mimo wzlotów i upadków. I myślę, że powinnyśmy się częściej doceniać. Tak na co dzień. Na zakończenie dyżurów zawsze sobie dziękujemy, ale może fajnie czasami byłoby dodać coś więcej? To też będzie na pewno takie fajne podsumowanie wtedy.